Ano mają i to całkiem sporo…
Ale, ale .. zacznijmy od początku – cofnijmy się na chwilę do 1925 roku. To rok, w którym na świat przychodzi Andrea Camilleri. Jedynak, którego lata wczesnej młodości przypadają na czas wojennej zawieruchy, a który swoje miejsce odnajdzie w teatrze – w roli, jak się z czasem okaże, niezastąpionego reżysera i scenografa. Jednak nie praca reżysera spowodowała, że zasłynął na arenie międzynarodowej, a seria książek o przygodach komisarza Montalbano przetłumaczona na ponad trzydzieści języków.
Montalbano pokochały miliony czytelników, a potem i widzów, bohater Camillerego doczekał się bowiem adaptacji w włoskiej telewizji Rai1, a od jakiegoś czasu można oglądać go również po polsku.

I tak, kto poznał już Salvo Montalbano, wie doskonale, że poranek bez kawy jest porankiem straconym. A kawa oczywiście musi być przygotowana jak trzeba – najlepiej, jeśli jest to aromatyczne, stawiające na nogi espresso obowiązkowo wypite na domowym tarasie z widokiem na morze.

No właśnie… znany wszystkim dom Montalbano, z którego roztacza się zapierający dech w piersiach na Morze Śródziemne znajduje się właśnie w prowincji Ragusy, a dokładniej w maleńkiej nadmorskiej miejscowości Punta Secca. Aktualnie w jego wnętrzu znajduje się Bed&breakfast, więc prawdziwi fani serialu mogą w nim zamieszkać i choć przez chwilę poczuć się jak na scenie filmu.
Z kolei, by tradycji stało się zadość – skoro świt powinni zakosztować orzeźwiającej kąpieli w morzu nawet, jeśli temperatura wody nie należy akurat do najwyższych. Wszak dla Montalbano nie stanowiło to nigdy problemu (choć dla jego znajomych już tak).

W porze obiadu warto byłoby zajrzeć do restauracji nad brzegiem morza serwujących znakomite dania rybne. Montalbano z pewnością zachwyciłby się nie jednym z nich i na pewno zrobiłby to w pełnym skupieniu i całkowitej ciszy – dla komisarza jedzenie to rytuał, żeby nie powiedzieć świętość. Jeśli ktoś akurat chciałby wam poprzeszkadzac, możecie intruzowi zwrócić uwagę, jak na Montalbano przystało, wypowiadając jego słynne: Nun rùmpiri i cabassìsi! Ale to już na własne ryzyko…

Co potem? Leniwy spacer wzdłuż morza, rzut oka na latarnię, drobne zakupy od lokalnych artystów rękodzieła, souvenir z Montalbano, lody lub granita o smaku ricotty (tutejszy specjał, którego nie możecie przegapić), a do tego kawa. Na koniec zdjęcie z Camillerim i… malowniczy zachód słońca.

Jeśli chcielibyście zwiedzić komisariat Montalbano i dowiedzieć się, gdzie Montalbano wyskakuje na kawę z kolegami z pracy, trzeba by przejechać się do Ragusy i Scicli, ale to już inna historia…

